„Mieliśmy wobec siebie ogromne wymagania. Uczyliśmy się wzajemnie. Myśmy byli razem wyłącznie dlatego, że chcieliśmy niebagatelnie zajmować się malarstwem. Było jak gdyby pilnowanie się, żeby nie zejść na łatwiznę. Potrzebna nam była konfrontacja ze sobą i z wielką sztuką. Bo artysta rodzi się poprzez sztukę, poprzez nawarstwienie doświadczeń przez myślenie i przeżycie innych malarzy”.

W takim przemyśleniu Hanny Rudzkiej Cybisowej na temat pobytu grupy kapistów w Paryżu najbardziej dominujących stanem jest „konfrontacja ze sobą”. Pozostanie otwartym na oglądanie innych twórców oraz uczenie się od nich wcale nie jest takie łatwe. I to nie dlatego, że trudno im spojrzeć w oczy, ale bardzo często w wyniku własnego zadufania staramy się nie dostrzegać innych sposobów myślenia, nasz tylko uznając  za poprawny. W ten sposób powstają często łatwo powielane  schematy, raniące opinie i udawane zachowania.

Dlaczego o tym mowa? Przede wszystkim dlatego, że te wartości wzajemnego uczenia się, o których pisze Rudzka Cybisowa, próbowaliśmy pokazać w czasie całego trwania projektu edukacyjnego „Parę plam z okazji 120. rocznicy urodzin Jana Cybisa” - dofinansowanego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w którym wzięli udział uczniowie ze wszystkich instytucji oświatowych  gminy Głogówek.  Począwszy od konkursów plastycznych, poprzez warsztaty, lekcje muzealne, a także poznanie postaci Jana Cybisa i jego prac znajdujących się w Muzeum Śląska Opolskiego – przyszedł czas na podsumowanie, czyli wyjazd do Pawilonu Józefa Czapskiego w Krakowie. Ten ostatni elementem projektu i był także jedną z nagród dla finalistów konkursu malarskiego odbywającego się  w ramach projektu. Do Krakowa wyruszyliśmy o ósmej rano w ostatnią niedzielę września (24.09/2017).

Jak wiadomo z biografii Cybisa i Czapskiego – malarze jako absolwenci Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie wyjechali w latach 20. XX wieku razem z kilkunastoosobową grupą do Paryża. „Pomimo niezliczonych utarczek czy nawet kłótni nasz związek był tak oparty na przyjaźni, na takim wzajemnym absolutnym zaufaniu i wspólnej wszystkim i wszystko inne dominującej pasji malarstwa, tak przy tym zaważył na rozwoju każdego z nas, że nigdy nie byłem zdolny uwierzyć w jakąkolwiek moją użyteczność w zespole, gdzie by nie istniała ta więź właśnie: moment osobisty” – notował Czapski w jednym ze swoich pamiętników, wydanym po jego śmierci drukiem pod tytułem „Patrząc…”. Takiego właśnie Czapskiego mogliśmy spotkać w krakowskim pawilonie jego imienia. Sale pełne rękopisów, listów, cytatów malarza, a także rekonstrukcję francuskiego pokoju malarza z Maisons-Laffitte. Z  Francji przywieziono nawet okna i drzwi. W tej niewielkiej przestrzeni bardzo wysoki (miał dwa metry i był chudy jak szczapa) artysta spędzał dni, tworzył, czytał książki, spotykał się z przyjaciółmi.

W Krakowie byliśmy cały dzień i zależało nam na tym, aby jednak spędzić go w muzealnym tonie, dlatego z Pawilonu Czapskiego przeszliśmy do pałacu dziadka Józefa Czapskiego, Emeryka Hutten-Czapskiego, który oddał muzeum wspaniałą kolekcję numizmatów i starodruków. Dalej poszliśmy do gmachu głównego Muzeum Narodowego, gdzie spędziliśmy prawie dwie godziny oglądając nową wystawę  o nazwie „#dziedzictwo”, która starała się pokazać zakres polskiego dziedzictwa z punktu widzenia geografii, języka oraz obywateli i ich obyczajów. W tak skompletowanej opowieści o kulturze i dorobku, znalazło się miejsce dla jednego obrazu Jana Cybisa, przedstawiającego martwą naturę. Przed opuszczeniem Muzeum Narodowego poszliśmy jeszcze do sali, w której zupełną ciemność rozświetlało tylko pojedyncze punktowe światło skierowane na jeden obraz. „Damę z gronostajem” Leonarda da Vinci. Od 29 grudnia 2016 roku „Dama z gronostajem” jest własnością Muzeum Narodowego w Krakowie. Arcydzieło namalował 38-letni Leonardo w roku 1490 w Mediolanie. Obraz przedstawia dziewczynę trzymającą na lewej ręce białe zwierzątko, gronostaja (odmianę łasicy), a prawą - głaszczącą jego futerko. Kupił go około roku 1800, zapewne we Włoszech, książę Adam Jerzy Czartoryski i ofiarował swojej matce Izabeli Czartoryskiej. Ten portret wzbudził podekscytowanie całej grupy.

„Wśród nas jeden Waliszewski (przejazdem przez Moskwę w 1915) i Cybis (w Berlinie) widzieli wielkie malarstwo w oryginale” – napisał Józef Czapski w swoim pamiętniku tuż po swoim przyjeździe do Paryża. Dziś to praktycznie nie do pomyślenia, aby nie mieć  możliwości oglądania cennych obrazów, nie bywać w galeriach i muzeach. Czepiąc jednak przy tym ze słów kapistów, cieszmy się, że my również podczas tego krótkiego wyjazdu, a także spotkań w czasie trwania projektu, mogliśmy uczyć się od siebie wzajemnie.