Muzyka wbrew wszystkiemu

Relacja z 31. Śląskiego Festiwalu im. Ludwiga van Beethovena

 

31. Śląski Festiwal im. Ludwiga van Beethovena wybrzmiewał w tym roku do samego końca lata. W cyklu natury to czas, gdy pisklęta są już wychowane, opierzone i potrafią latać, a ptaki niezimujące zbierają się w duże grupy i przygotowują do odlotu. Taki rytm i powtarzalność daje z jednej strony poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej bezgraniczną wolność i siłę do odkrywania nowego. Nie inaczej jest w muzyce. Jednak, aby to dostrzec należało podczas tegorocznej edycji festiwalu – paradoksalnie – zamknąć oczy, żeby niczego już nie śledzić, a tylko trwać w muzyce. I trzeba zaznaczyć, że za sprawą dwóch koncertów, warunki kontemplacyjne mieliśmy w tym roku naprawdę idealne.

W poniedziałek 18. września, święto muzyki w Głogówku rozpoczęła recitalem fortepianowym, legenda japońskiej pianistyki, Ingrid Fujiko Hemming. Z dystansu, oglądając same tylko zdjęcia pochylającej się nad klawiaturą dziewięćdziesięciodwuletniej eleganckiej kobiety, możemy określić ten recital jednym słowem: wbrew. Bo to był koncert wbrew odległości, ciału, zmysłom, losowi i zasadom. Jednak nie wbrew sobie. Ingrid Fujiko Hemming urodziła się w Berlinie z małżeństwa Japonki Toako Ohtsuki, nauczycielki gry na fortepianie, oraz ojca Szweda, Fritza Georgii-Hemminga, architekta i rysownika wykształconego w Bauhausie. Niedługo po narodzinach,  Hemming osiedliła się z rodzicami w Shibuya, gdzie w konsekwencji choroby okazało się, że artystka będzie musiała zmagać się przez resztę życia z uszkodzeniem słuchu. Nie przeszkodziło jej to w ukończeniu Narodowego Uniwersytetu Sztuk Pięknych i Muzyki w Tokio, wystąpieniu na najważniejszych scenach muzycznych Europy, Azji i Stanów Zjednoczonych, oraz podzieleniu się z głogówecką publicznością niepowtarzalnymi interpretacjami utworów Franza Schuberta, Fryderyka Chopina, Domenica Scarlattiego, Maurice’a Ravela czy Ferenca Liszta. Niewymuszone panowanie nad klawiaturą i każdym dźwiękiem spowodowało, że ten poniedziałkowy wieczór mijał nieśpiesznie na opowieściach o godności i szlachetności. I chyba każda osoba opuszczająca salę po tym doświadczeniu czuła, że w człowieku nie starzeje się tylko dotyk.

Cisza między festiwalowymi koncertami ma zawsze kojącą moc. Cisza tegoroczna miała jednak w sobie coś jeszcze. Była wyrazem woli, a dokładnie tym, co rozumiemy pod pojęciem woli życia w sposób najbardziej intuicyjny, czyli metafizyczną zasadą sprawczą całego świata. Poczucie kreacji, świadomości pędu i tworzenia się nowej energii potrzebuje umocowania w ciszy – najlepszej przyjaciółce wszystkich kompozytorów. Na taką sprawczość powołała się w piątkowy, ostatni dzień lata, Orkiestra Filharmonii Opolskiej. Swoim mistrzowskim wykonaniem, muzycy sprawili, że przyglądając się dziś jesiennym deszczom, nadal mamy w uszach Uwerturę do opery Ofiara Abrahama Józefa Elsnera, Suitę na wiolonczelę i orkiestrę op. 30 Witolda Maliszewskiego i IV Symfonię B-dur op. 60 Ludwiga van Beethovena. W duszy zostały nam natomiast na zawsze zimujące ptaki, czyli niezliczone odcienie wszystkich namiętności i uczuć ludzkich: radości, żałoby, miłości, nienawiści, strachu i nadziei. A to wszystko na granicy lata i jesieni, wśród powtórzeń zawsze tego samego cyklu życia.

 

31. Śląski Festiwal im. Ludwiga van Beethovena odbył się dzięki wsparciu Gminy Głogówek i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego, Centrum Kultury w Głogówku, Parafii pw. Św. Bartłomieja w Głogówku, Filharmonii Opolskiej im. Józefa Elsnera i Baltic Neopolis Orchestra.

Fot. Jan Kruk

Tekst: Maciej Łobos